Warning: file_put_contents(): Only 0 of 5092 bytes written, possibly out of free disk space in /wp-content/plugins/wp-optimize/vendor/rosell-dk/webp-convert/src/Convert/Converters/Imagick.php on line 220

Warning: file_put_contents(): Only 0 of 6220 bytes written, possibly out of free disk space in /wp-content/plugins/wp-optimize/vendor/rosell-dk/webp-convert/src/Convert/Converters/Gd.php on line 428
5 pułapek w uczeniu regulacji emocji - Strefa najlepszego rozwoju

5 pułapek w uczeniu regulacji emocji

 

Dużo mówimy, mówi się o tym, że edukacja emocjonalna dzieci jest ważna. Jest mnóstwo książeczek dla dzieci, dla ich dorosłych, bajek, filmów, strategi uczenia emocji – najpierw rozpoznajemy, potem nazywamy, łączymy z sytuacją, z myślami, wprowadzamy emocje samoświadomościowe i rozbudowujemy słownictwo związane z tym wątkiem. Często jednak wpadamy w pułapki. Jakie to pułapki, dlaczego to pułapki i jak je ominąć? To właśnie to, nad czym chciałabym się chwilę pochylić.

Pierwsza pułapka:

Kiedy głębiej zastanowimy się nad tematem rozmów o emocjach okazuje się, że jako dorośli sami mamy trudność z tym, żeby opisywać swoje emocje, zamiast powiedzieć, że mi smutno, bo coś nie wyszło, mimo moich starań mówimy „nie jestem w nastroju na żarty”, „nie chcę rozmawiać”, „muszę wyjść”. Dziecko nie ma szans na to, by z takiego zachowania osoby dorosłej wywnioskować jak się czuje, ani tym bardziej dlaczego. W przypadku bardziej wrażliwych i starszych dzieci często możemy w ten sposób zaszczepiać poczucie niepewności lub winy. A przede wszystkim przez modelowanie uczymy dzieci tego, że nie warto nazywać emocji i że są one czymś, co ciężko jest znosić.

Pułapka druga:

A jeśli już mówimy o swoich emocjach, często stosujemy komunikat „ja”. Czasem jednak okazuje się, że wywiera on presję na drugiej stronie, na przykład na dziecku, partnerze czy partnerce „jest mi smutno, kiedy mnie nie słuchasz”, „jestem teraz na ciebie zła, bo nie przyszłaś jak wołałam”. Oczywiście nie chcę przekazać tym samym, że komunikat „ja” nie jest właściwy albo że nie powinniśmy/yśmy go stosować. Moim celem jest podkreślenie faktu, że jeśli to jedyna strategia rozmowy o emocjach, w której podkreślamy, że czujemy coś, bo druga osoba zachowała się w określony sposób, może być to krzywdzące, bo kompromis, który przewiduje często w domyśle polega na tym, że „Ty masz tak nie robić, a ja będę czuła się lepiej”, a przecież w budowaniu dobrych relacji chodzi nam o coś więcej. I pewnie naszym celem, jako osób dorosłych, nie jest przekazywanie tego, że powinno się zawsze dostosowywać swoje zachowanie do emocji drugiej osoby.

Pułapka trzecia:

Jeszcze innym wątkiem, który prowadzi nas, dorosłych, często w inną stronę niż zakładaliśmy, jest mówienie o emocjach tylko w kontekście zachowań dzieci. Młody człowiek wówczas dostaje taką informację, że mama tak na co dzień to nigdy nie jest zła, czasem tylko na mnie, jak zrobię coś, z czym się nie zgadzała. Tata jest smutny ze względu na moje zachowanie, ale nigdy nie zdarza mu się być smutnym po kłótni w pracy czy po tym jak stłucze swój ulubiony kubek do kawy.

Pułapka czwarta:

Często w rozmowach z dziećmi, nastolatkami i dorosłymi pojawia się wątek kłótni, sytuacji kiedy emocje biorą górę. Jednak najgorsze nie jest to, że do niej doszło. Najtrudniejsze dla młodych ludzi często jest to, że po wybuchu domownicy udają, że nic się nie stało. Osoba dorosła kwituje sprawę krótkim „nie ma o czym gadać” lub po prostu przechodzi do kolejnych zaplanowanych aktywności, omijając temat sprzeczki. Obie strony zostają wówczas bez wyjaśnienia, w poczuciu niepokoju dotyczącym tego, co czuje druga strona i dlaczego nie wolno do tego wracać. W dalszej perspektywie przekazujemy wówczas dziecku informację, że o trudnych sprawach się nie rozmawia, że takie problemy są nie do rozwiązania i że trzeba „jakoś sobie samemu radzić”.

Pułapka piąta:

Kolejną z częstych pułapek, jest powracanie do sytuacji, w których dziecko lub inny dorosły z otoczenia zachował/o się niewłaściwie. Działanie osoby dorosłej polega na zawstydzaniu go czy podkreślaniu jak wielki wpływ miało to działanie na pozostałe osoby. Jest to pułapka, ponieważ z perspektywy praw uczenia sytuacja wygląda tak, jakbyśmy nieustannie karali osobę za to samo zachowania. Jeśli jakaś sytuacja była trudna, często jej przeżywanie jest karą samą w sobie, czasem łączy się z regulaminowymi konsekwencjami, co również jest karą za zachowanie. Jednak wracanie do tego samego tematu działa tak, jak gdyby osoba, która przekroczyła prędkość na ulicy Poziomkowej co jakiś czas dostawała nowy mandat za sam przejazd Poziomkową oraz wybranymi ulicami na literę „P”w sąsiadujących miastach. Takie działania ze strony osób dorosłych uczą tego, że nasze błędy będą długo rozpamiętywane przez innych ludzi, że nie wolno nam ich popełniać, bo konsekwencje emocjonalne nie znikną.

Co zatem zrobić, żeby uczyć dzieci rozpoznawania, nazywania, tolerowania i regulowania nieprzyjemnych emocji?

Krok pierwszy:

Zwróć uwagę na to, jakie są Twoje osobiste przekonania na temat wyrażania emocji i samych emocji. Co by się stało, gdybyś zaczął/zaczęła nazywać swoje emocje w interakcji z najbliższymi? Dlaczego byłoby to trudne? Co byłoby najtrudniejsze?

Jeśli nic nie przychodzi Ci do głowy – do dzieła!

Jeśli zaś w Twojej głowie kłębią się myśli, o tym, że to nie ma sensu, że emocje trzeba ukrywać, że emocje nie są do niczego potrzebne, że to będzie za trudne – absolutnie masz do nich prawo. Czasem jednak okazuje się, że warto podejść do własnych myśli eksperymentalnie. Można na przykład sprawdzić jak by to było, gdyby jednak nazywane emocji w relacjach miało sens? Albo jak zachowałby się człowiek, którego przekonanie mówi o tym, że warto rozmawiać o emocjach i potrzebach, że to pomaga sobie z nimi radzić. Zachowanie sceptycyzmu jest ważne, ale dlaczego nie spróbować, jakby to było inaczej, skoro dotychczasowe przekonanie nie zawsze się sprawdzało?

Krok drugi:

Przede wszystkim osobisty przykład. Jako ludzie zwykliśmy się uczyć przez naśladowanie zachowania innych osób, co doskonale widać w zabawie przedszkolaków w dom, lekarza czy inne role społeczne. Postawmy sobie za cel nazywanie swoich emocji 10 raz w ciągu dnia, mówmy o nich w towarzystwie dziecka, pokażmy, że każdy z nas przeżywa znużenie, zmęczenie czy frustrację, choćby z powodu rzeczy, które powinien zrobić, a w ogóle nie ma na nie ochoty. Warto zacząć przede wszystkim od sytuacji, w których nasze emocje nie są zbyt silne, by samemu dać sobie szansę na to, by nauczyć się nazywania emocji w interakcji z najbliższymi. np. jestem zły, bo muszę umyć okna, a kompletnie nie mam na to ochoty, jestem smutna, bo w obliczeniach, które zrobiłam był błąd, cieszę się, jestem rozmarzona, bo oglądałam dziś zdjęcia z naszych wakacji, jestem zły, bo w mieszkaniu jest głośno, tak jak w mojej pracy dziś.

Krok trzeci:

Zwracaj uwagę na to, jakie oczekiwanie kryje się za tym, że dzielisz się z najbliższymi swoimi emocjami. Każdy z nas ma prawo mieć gorszy dzień czy źle się czuć i potrzebować spokoju. Musimy jednak pamiętać o tym, że nie są to potrzeby, które mają obowiązek zaspokajać dzieci. Choćby dlatego, że taki przedszkolak dopiero rozwija swoje umiejętności w zakresie planowania aktywności czy utrzymywania długo w swojej głowie jakichś informacji. Jeśli zostanie poproszony o cichą i spokojną zabawę i złamie tę zasadę to pewnie oznacza, że właśnie o tym zapomniał. Rozmowa z dziećmi o naszym potrzebach i emocjach jako dorosłych, to bardzo ważna kwestia. Dbajmy jednak o to, by nie korzystać z faktu, że jesteśmy więksi i starsi i że sądzić, że to daje nam prawo do tego, by wywierać presję i „oczekiwać”.

Krok czwarty:

Jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli w trakcie jej trwania skup się na tym, by zminimalizować koszty zdarzenia i nie eskalować sytuacji. To prawdopodobnie nie jest moment, w którym uda się dojść do porozumienia. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że układy nerwowe wszystkich osób zaangażowanych w zdarzenie są zbyt wzbudzone. Ważne, by potem wrócić do tego co się stało, dać szansę, przede wszystkim sobie samemu, sobie samej, wyjaśnienia i przeproszenia. To też bardzo ważny aspekt. Często oczekujemy od dzieci, że one będą przepraszać za swoje zachowania. Żeby mogły to robić znów kluczowe jest posiadanie wzorca, na przykład dzięki zachowaniu ważnej, dorosłej osoby. Osoby, która potrafi nawiązać do sytuacji i domknąć ją w sposób, który jest przyjazny i bezpieczny dla pozostałych osób. Przepraszając zwracajmy uwagę na własne działania. Jeśli się skupię na tym, że nie powinnam była krzyczeć, daję przestrzeń drugiej osobie, by też przyjrzała się sytuacji. Kiedy mówię, „przepraszam, że podniosłam głos, ale to Ty zaczęłaś” mój komunikat sprawia, że druga osoba jest atakowana, co z pewnością nie przyczyni się do tego, że będzie gotowa spotkać się ze mną
w tej rozmowie. Ponadto, nie chcemy, by ktoś przepraszał nas mówiąc: „nie powinnam była się tak zachować, ale sprowokowałaś mnie”, dlatego warto, swoim własnym przykładem, uczyć dzieci tego, że nawet jeśli coś wyzwoliło nasze emocje i było dla nas trudne, potrafimy wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje działanie.

Krok piąty:

Jeśli sytuacja została domknięta nie wracajmy do niej przy osobie zainteresowanej. Może oczywiście zdarzyć się tak, że jako rodzic, terapeutka czy logopeda chcę opowiedzieć o tym innej dorosłej osobie (partnerowi/partnerce czy rodzicowi dziecka), jedna ważne jest by zrobić to pod nieobecność dziecka i bardzo dokładnie ustalić z drugą osobą, że nie wracamy w rozmowie z dzieckiem do tej sytuacji, chyba że dziecko samo to zrobi.

PODSUMOWANIE:

Patrząc globalnie na wątek edukacji emocjonalnej dzieci i młodzieży można pokusić się o wniosek, że ważne osoby dorosłe są kluczowymi wzorcami w tym obszarze. Jeśli ważnym jest dla nas, by dzieci regulowały swoje emocje musimy najpierw pozwolić im je nazywać, łączyć z sytuacjami i znosić. Jeśli dziecko płacze, to znaczy że coś się stało i że ma o co płakać. Będąc przy min uczymy go tego, że tę nieprzyjemną emocję można wytrzymać i ona minie. Że to nic złego czuć smutek, złość czy strach. A jeśli czasem zdarza nam się zupełnie nie rozumieć zachowania dziecka i sytuacji, w której się znalazło warto zapytać je o to: – co wtedy czułeś/łaś?, – co było najgorsze?, – co sobie pomyślałaś/łeś?, – co mogłoby Ci pomóc poczuć się lepiej? Czasem pytanie te pozwalają na uchwycenie kluczowej perspektywy, tego co właśnie się dzieje. Czasami nic nie zmienia, bo poziom pobudzenia jest zbyt wysoki i najważniejszą rzecz, która możemy zrobić to zaoferować wsparcie i zrozumienie „widzę, że jest Ci bardzo źle i bardzo trudno. Jestem tu, jeśli będziesz tego potrzebować.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *